Jakiś czas temu wiedziony bardziej impulsem i napotkaną promocją, o której dowiedziałem się ze strony mojmac.pl, niż rozsądkiem i rzeczywistą potrzebą, kupiłem sobie Navigona na iPhone’a. Nie ukrywam, że gdyby nie 50% promocja, to pewnie bym się nie zdecydował. Nie potrzebuję aż tak bardzo nawigacji samochodowej… Powiedzmy sobie szczerze, prawie w ogóle jej nie potrzebuję. Owszem zdarzają mi się 3, 4 razy do roku sytuacje, w której fajnie by było nie krążyć w niepewności w obcym miejscu, nie podpytywać przygodnie spotkanych ludzi, tylko na pewniaka dojechać w żądane miejsce. Są to jednak sytuacje sporadyczne, co oczywiście w żaden sposób nie przeszkodziło mi w momencie natrafienia na promocję wydać paru złotych…. na fajną zabawkę.

Jak już kupiłem Navigona, to zapragnąłem choć raz z niego skorzystać. Pierwszego dnia po zakupie, pojechałem do pracy „na nawigacji”. Zabawna sprawa, bo jest to „aż” 4,5 km, które mógłbym pojechać nawet z zamkniętymi oczami. Telefon w tym celu położyłem tuż pod przednią szybą i tylko słuchałem komunikatów. Przy okazji starałem się gwałtownie nie zahamować, żeby telefon nie pofrunął mi na tył samochodu. Ten pierwszy krótki eksperyment pokazał, że jechać z nawigacją bez uchwytu, a co ważniejsze bez zasilania iPhone’a, się nie da. Nawigacja pożera wręcz baterię iPhone’a, która to i tak do specjalnie wydajnych nie należy, w tempie kosmicznym. W sumie nie ma co się dziwić, cały czas jest włączony ekran i cały czas iPhone wyszukuje sygnał GPS. Kilka razy zdarzyło mi się potem korzystać z Navigona taką metodą, że osoba siedząca obok trzymała telefon blisko szyby…. (nie całą drogę, tylko w krytycznych momentach). Po jednym z takich eksperymentów, gdzie osobie trzymającej telefon krzywo tak, że nic nie widziałem, jeszcze dodatkowo kliknął się przycisk na ekranie i nawigacja zniknęła, postanowiłem, że muszę mieć uchwyt do nawigacji. I tak się właśnie przypadkowo złożyło, że następnego dnia byłem na wycieczce w Dreźnie… Mając świeżo w pamięci wydarzenia z trefnym trzymaniem telefonu z dnia poprzedniego, nieopatrznie wszedłem do tamtejszego MediaMarktu. Zaraz po tym jak skończyłem się bawić wystawionym tam iPhonem 4 (ach ten ekran), natrafiłem na ślicznie zapakowaną ostatnią sztukę TomTom car kit i wtedy właśnie postanowiłem, że z Drezna wracam już na super profesjonalnej nawigacji umocowanej na profesjonalnym uchwycie. Jeszcze tylko przy kasie 99 euro…. i już było po bólu.

Łącznie koszt całej nawigacji (Navigon + uchwyt) wyszedł około 600 zł, czyli tyle co całkiem porządna nawigacja będąca osobnym urządzeniem, ale po nie całym miesiącu używania już wiem, że nie chcę nic innego.

Pierwsza instalacja urządzenia jest banalna. Mocowanie do szyby jest moim zdanie super pewne, nic się nie odkleja, wszystko trzyma się bardzo mocno. Uchwyt oczywiście odgina się od części, którą przykleja się do szyby, ale jest to bardzo ciężkie. Jest to oczywiście zaleta, a nie wada. Dzięki temu umocowany już do uchwytu iPhone nie opada, nie kiwa się na boki, wszystko jest bardzo pewne i sztywne. Telefon w uchwycie można obrócić do pozycji poziomej. I ponownie, nie ma żadnej możliwości, żeby telefon sam z powrotem opadł do pozycji pionowej. Opór jest bardzo mocno wyczuwalny. Do uchwytu dołączony jest kabel, łączący go z ładowarką samochodową, który podłączamy do zasilania. Kabel jest stosunkowo długi i nawet w samochodach, które mają szybę bardzo daleko powinien wszędzie sięgać.

Każdorazowe włożenie iPhone’a do uchwytu skutkuje pojawieniem się komunikatu z propozycją pobrania nawigacji TomToma z AppStore. Nie ma na to rady (oczywiście można kupić rzeczony program), należy się do tego po prostu przyzwyczaić. Przy pierwszym włożeniu iPhone’a do uchwytu należy go sparować z urządzeniem za pomocą bluetootha. Jest to przyznam się szczerze dosyć dziwne dla mnie, gdyż uchwyt ma złącze typu dock (takie jakie wszyscy znamy z ładowarki do iPhone’a, iPodów, itp.). Mało tego, działa bez żadnego problemu dźwięk przez głośnik uchwytu bez parowania (parę razy o tym zapomniałem), ale… podobno bez tego sparowania urządzeń nie działa wzmacniacz GPS (kod bluetooth uchwytu to 5555 jakby ktoś zapomniał).

Urządzenie posiada wyjście Aux, które służy do tego, że jak ktoś ma z kolei odpowiednie wejście w swoim radio samochodowym, to może złączyć kabelkiem TomToma z radiem. Wówczas wszystkie komunikaty będą nadawane przez system nagłośnieniowy samochodu. Niestety nie posiadam w swoim samochodzie radia z takim właśnie wejściem, więc z tego nie skorzystałem. Przyznam, że to nie jest jakaś niezbędna funkcjonalność. Dźwięk z samego TomToma jest głośny i wyraźny, nic tu więcej nie trzeba. Podejrzewam, że może to być fajne, jak ktoś puszcza muzykę z iPhone’a podczas jazdy samochodem (Navigon posiada obsługę iPoda wbudowanego w iPhona).

Jak już wspomniałem dźwięk z TomToma jest głośny i wyraźny, nie mam żadnych zastrzeżeń. Uchwyt posiada swoją regulację głośności, która działa bardzo dobrze, poza tym, że jest umieszczona w niewygodnym miejscu – za telefonem i wymacanie go (przepraszam za sformułowanie) podczas jazdy samochodem nie jest proste, zwłaszcza, że trzeba wychylić się trochę do przodu. Na szczęście nie robi się tego często (najczęściej ścisza się nawigację, gdy dziecko zasypia podczas dłuższej podróży).

Nie straciłem nigdy podczas jazdy z TomTomem sygnału GPS. To jest jedna rzecz, której nie jestem na 100% pewny, czyli czy iPhone korzysta ze swojego wbudowanego GPS-u, czy też posiłkuje się GPS-em TomToma? Według zapewnień użytkowników, które przeczytałem kiedyś na Macrumors (nie mogę teraz znaleźć linka), to tak, Navigon korzysta z GPS-a uchwytu TomToma.  Mam nadzieję, że tak właśnie jest :)

Odebrałem kilka telefonów podczas jazdy samochodem. Uchwyt TomToma służy jako znakomicie działający zestaw głośnomówiący. Domyślnie głos rozmówcy idzie przez głośnik wbudowany w uchwyt (można to zmienić podczas rozmowy, chociaż jest to bez sensu).  Całość działa rewelacyjnie, nie mam żadnych zastrzeżeń co do jakości. Oczywiście wszyscy pasażerowie słyszą o czym rozmawiam i kto do mnie dzwoni…., powiedzmy, że nie było to dla mnie problemem podczas moich podróży.

Jest jeszcze jedna ogromna zaleta tego urządzenia. Otóż pracuje ono jako ładowarka do iPhone’a. Telefon ładuje się w trakcie pracy jako nawigacja. W tym jednym momencie zniknęły wszystkie problemy, których kilka razy doświadczyłem już podczas użytkowania iPhone’a, a mianowicie wyjazd służbowy na jeden dzień bez ładowarki był do tej pory mocno ryzykowny. Od teraz mam ładowarkę samochodową. Wiem, wiem, trochę drogie urządzenie jak na ładowarkę :)

Teraz o wadach. Wady są dwie. Pierwsza z nich to cena. Za 400 zł można kupić nawigację jako osobne urządzenie i tego się nie da ukryć, ale….  Tak jak pisałem ja, dzięki trafieniu na promocję Navigona, łącznie wydałem około 600 zł. Jestem zadowolony z tego rozwiązania właśnie dlatego, że nie mam kolejnego urządzenia. Bardzo cenię sobie rozwiązania „wszystko w jednym”.  Także jak zsumowałem koszty, to już mnie to tak bardzo nie boli.

Druga wada, w sumie niewielka, ale jednak, jest związana z pewnymi uciążliwymi czynnościami, które trzeba wykonać zanim włączy się nawigację. Otóż, żeby oszczędzać skandalicznie krótko trzymającą baterię w iPhonie, mam wyłączony bluetooth i ściemniony ekran. A więc sekwencja czynności przed ruszeniem z miejsca samochodem jest taka: wkładam telefon do uchwytu, odrzucam propozycję kupna nawigacji TomToma, rozjaśniam ekran na minimum 70% (inaczej przy świetle dziennym nie da się korzystać, nic nie widać), włączam bluetooth, paruję urządzenia i dopiero włączam Navigona, uffff! Sporo tego jest, prawda? I w momencie zakończenia podróży, w drugą stronę, wyłączam Navigona, ściemniam ekran, wyłączam bluetooth. Trochę mniej… Jest tego wszystkiego łącznie do kupy odrobinę za dużo. W sumie ta druga wada nie jest wadą samego uchwytu, ale ogólnie korzystania z nawigacji na iPhonie, ale jako niezwykle leniwy użytkownik widziałbym to tak: Wkładam telefon do uchwytu i wszystko robi się samo, tj. urządzenie samo paruje się z telefonem, ekran sam robi się jaśniejszy, a mi pozostaje tylko włączyć Navigona.

Jest ponoć jeszcze jedna wada, już nie samego uchwytu oczywiście, tylko ogólnie korzystania z nawigacji w iPhonie, której nie miałem jeszcze okazji doświadczyć, gdyż kupiłem uchwyt pod koniec lata. Jest to jazda z nawigacją w bardzo ostrym słońcu przy 40 stopniach na zewnątrz. Znalazłem wypowiedzi na forach, że podobno wówczas nie pomaga nawet klimatyzacja wewnątrz samochodu i iPhone, który jest umieszczony tuż przy szybie, potrafi się przegrzać i przestać działać. No cóż, to o tym napiszę w przyszłym roku w lecie.

Podsumowując, jestem zdecydowanie bardzo zadowolony z zestawu iPhone + Navigon + TomTom car kit. Gdybym miał drugi raz decydować się na taki zakup, to po dotychczasowych doświadczeniach z pewnością bym to zrobił. Mam co prawda kilka zastrzeżeń do samego programu Navigon, ale to temat na inny wpis. Macie jakieś pytania? Zapraszam do komentarzy.

TomTom car kit + Navigon na iPhone’a
Tagi: